fbpx

Czy początkiem przygody może być.. wyjazd do szkoły?! Tak!

„Bohaterką książki jest Alice, dziewczynka, która jakiś czas wcześniej straciła matkę, a teraz zostaje wysłana do szkoły z internatem. Nie jest zachwycona pomysłem ciotki Patience. Szkoła prowadzona przez majora Fortescue mieści się w Szkocji i choć uczą tam całkiem zwyczajnych przedmiotów, nacisk kładą na coś zupełnie innego. Świadczy o tym już sam zamysł, że rok szkolny zaczyna się od… wyścigu, a ostatni przybyły do placówki przegrywa.

Ojciec Alice zawsze miał tendencję do znikania, ale teraz okazuje się, że zniknął jakby… bardziej. Tuż po tym, jak wysłał jej list i tajemniczą kopertę, do której zabronił zaglądać. Dziewczynka czuje, że musi go odnaleźć, a idealna okazja nadarza się, gdy uczniowie bez nadzoru biorą udział w biegu na orientację. Tylko musi przekonać do tego pomysłu swoich kolegów – dobrze ułożonego Jessiego i psotnego Fergusa. A potem ruszyć przez surową i dziką Szkocję w poszukiwaniu legendarnego zamku na wyspie.

Tak jak pamiętniki są wspaniałą serią obyczajową, tak Dzieci z Zamkowej Skały okazały się fantastyczną powieścią przygodową. I to taką, w której liczy się też warstwa obyczajowa, psychologia postaci, a nie jedynie przygoda. Przemawia przez nią wysoka wrażliwość autorki i umiejętność opowiadania o rzeczach trudnych – jak śmierć matki, poczucie porzucenia przez rodziców czy poczucie zawstydzenia przez rodzeństwo – bez upraszczania i umniejszania towarzyszących dzieciom emocji. Przesłanie jej książek wykracza poza proste „wszystko będzie dobrze” i za to cenię je sobie najbardziej.

Fot. Zaczytasy

Zachwyca mnie w tej książce, jak Farrant pokazuje narodziny przyjaźni – zaczynającej się wcale nie od nagłego porywu przyjaznych uczuć, ale od zmieszania, konsternacji i nieporozumienia, za którym idzie „przepraszam” i umiejętność wybaczenia. To świetna, delikatnie przemycona nauka dla czytelnika, by nie skreślać nikogo za pierwszym razem i by nie chować się za murem niechęci.

Farrant wykreowała sympatycznych i bardzo zróżnicowanych młodych bohaterów, miksując w grupie odmienne cechy. Jest literacko uzdolniona, wycofana marzycielka, lubujący się w przestrzeganiu przepisów, porządny i nieco przewrażliwiony Jessie i psotnik o wrażliwym sercu Fergus. Niezwykła to mieszanka osobowości, ale w przygodzie, która ich czeka, każdy ma do odegrania swoją rolę. I każdy okazuje się przydatny.

Super, że przełamany został często wykorzystywany literacki schemat z przedstawianiem szkoły z internatem jako miejsca strasznego, nieprzyjaznego, w którym dzieją się rzeczy nieprzyjazne i w którym można jedynie tęsknić za domem. Oczywiście nie jest to jedyna książka z pozytywnym wizerunkiem szkoły jako miejsca, w którym można poczuć się u siebie, ale warto to docenić. Ponadto Farrant wykreowała też wspaniałego dyrektora, który może swobodnie posłużyć za wzór mądrego, pełnego ciepła pedagoga (najlepiej przez duże P), który nie koncentruje się jedynie na przepisach, regulaminach i lekcjach, ale dba o samopoczucie uczniów, o relacje i zdobywanie umiejętności wymykających się typowo szkolnym ramom. Major Fortescue rzeczywiście martwi się o swoich podopiecznych, chce, by szkoła była dla nich drugim domem i zapewnia im warunki do odkrywania siebie, swoich marzeń i talentów.

W tej bogatej w wątki obyczajowe historii ważna jest też przygoda. Taka, która zaczyna się od nowej przyjaźni i taka, która wiąże się z nie do końca przemyślanym pomysłem, wynikającym z głębokiej potrzeby dotarcia do ojca. Dostarczy czytelnikowi mnóstwa emocji w czasie podróży przez surowy szkocki krajobraz, a jednocześnie wraz z bohaterami pozwoli przeżyć przemianę. Ekscytacja, która towarzyszyła mi w czasie lektury, to efekt dobrego pomysłu i sprawnej jego realizacji, umiejętności takiego prowadzenia narracji, która przykuwa czytelnika do lektury. I trzyma do finału, który potrafi zaskoczyć.

Dzieci z Zamkowej Skały to świetnie pomyślana i napisana powieść przygodowa, w której nie mniej istotne od zwrotów akcji są przyjaźń, wsparcie i emocje bohaterów. Obok zgrabnie skonstruowanej intrygi, która pełni funkcję przede wszystkim rozrywkową, otrzymujemy opowieść o marzeniach, godzeniu się ze stratą, o tęsknocie dzieci za nieobecnymi rodzicami i szukaniu własnej drogi w życiu. Jest to poruszająca historia z nieoczywistym zakończeniem, o tym, że nie zawsze znajdujemy to, czego szukaliśmy, ale najcenniejsze jest znalezienie tego, czego potrzebowaliśmy. Kolejna wspaniała historia od autorki, która zdaje się bardzo dobrze rozumieć swoich młodych bohaterów i ich emocje, a jednocześnie bawiąc, skłania czytelnika do refleksji.”

Recenzja: Zaczytasy

Powrót