„Trzynaście krzeseł”- dreszcz niepokoju i gryzące napięcie
„Jack niespodziewanie znalazł się w domu, o którym słyszał różne, dosyć niepokojące, pogłoski. Ciekawość zaprowadziła go do pokoju, gdzie przy stole siedzi już dwanaście osób. Przed każdą z nich stoi zapalona świeca, którą muszą zgasić po tym, jak opowiedzą jakąś historię. Jack dostaje swoje, trzynaste krzesło, i gdy przyjdzie jego kolej, też będzie musiał podzielić się własną opowieścią…
Dla mnie atutem (o dziwo!) tej książki jest przede wszystkim to, że zostajemy wrzuceni w środek wydarzeń jakby wyrwanych z kontekstu. Nie wiemy jak dokładnie główny bohater znalazł się w tym niezwykłym domu, kim jest i co właściwie oznacza to niecodziennie spotkanie tylu osób. Ta niepewność zdecydowanie budziła moje zaintrygowanie i w miarę czytania tak naprawdę niewiele się rozjaśniało. Dosłownie rzecz ujmując wszystko spowijał coraz większy mrok, w miarę jak gasły kolejne świece. Czy można się domyślić o co w tym wszystkim chodzi? Podejrzewam, że tak, ale u mnie wszystko wskoczyło na swoje miejsce dopiero pod sam koniec. Nie jest to jedno z tych totalnie szokujących rozwiązań, ale stanowi fajną klamrę dla całości.
Trzeba się przygotować na to, że Trzynaście krzeseł nie jest typową powieścią. To bardziej opowieści w powieści i to one w istocie zajmują tu najwięcej miejsca. Każda opatrzona jest ilustracją (ich autorem jest sam Dave Shelton) i już one wprowadzają klimat niepokoju. A historie? Może nie należą do tych, po lekturze których nie sposób zasnąć, ale potrafią wywołać dreszcz niepokoju. Właściwie to chyba nie spodziewałam się nawet, że wiele z nich tak skutecznie rozbudzi moją wyobraźnię i wywoła takie gryzące napięcie. Nie wszystkie, ale większość tak właśnie na mnie działała.”
Przeczytaj CAŁĄ RECENZJĘ.