„Kot Marian i odwiedzacze” – groza i sarkastyczny koci humor
„Kot Marian i odwiedzacze to książka dla młodzieży (jeśli liczyć ją od dwunastego roku życia, bo tyle właśnie ma główny bohater tej opowieści). Fantastyczna nie tylko gatunkowo, ale także po prostu z werwą napisana. Przyznam, że lubię – a kto nigdy nie sięgał po taką literaturę, niech pierwszy rzuci zakładką – czytać książki dla dzieci i młodzieży. Z ciekawości, ale także dlatego, że miło jest raz na jakiś czas trochę uciec ze świata dorosłych. Opowieść Krzysztofa Zapotocznego (przygotowana przez Wydawnictwo Dwukropek) dzieje się we Wrocławiu, ale także… w przedziwnych światach, które istnieją równolegle do naszego. W świecie, w którym żyją rodzice Baltazara Synala, wszystko jest oczywiste, przyjazne, bezpieczne, no… może nawet trochę nudne. Mama, tata, młodsza siostra, kotek Łatek… Właśnie kończy się rok szkolny i zaczynają wakacje…
Wkrótce Baltazar zostanie jednak zaskoczony i to przez kota. Łatek, tak uwielbiany przez mamę Joannę, okaże się być Kotem Marianem, mądrym, przebiegłym, trochę złośliwym stworzeniem obdarzonym tajemniczymi mocami. A jakie talenty odkryje w sobie dwunastolatek i dokąd go to zaprowadzi? Tego nie zdradzę.
Krzysztof Zapotoczny zabawnie wplata w opowieść o chłopcu i kocie (oraz różnych dziwnych stworach) satyrę m.in. na biurokrację i nieraz nieco śmieszne zasady ukazane jak w krzywym zwierciadle w świecie odwiedzaczy. Pisze jednak także o mocy relacji i posiadania własnej paczki, choćby jej członkowie różnili się od siebie jak ogień i woda. Pisze też o inności i o tym, że można się z kimś, kto jest całkiem odmienny – mocno zaprzyjaźnić. Pisze o poznawaniu smaku odpowiedzialności i trochę dorosłości, na którą oczy otwierają się właśnie gdzieś w momencie, gdy z lat dziesięciu przechodzimy do – nastu. O tym, że dorośli także bywają niekonsekwentni i dość zabawni, o tym, że zaufanie to trudna sprawa i że nie warto sądzić po pozorach. A poza tym o zwykłym chłopaku, który wkracza w nowy, nieznany świat i musi się w nim odnaleźć. Opowieść uczy też szacunku dla zwierząt. To ważna wartość.
Osobnym wątkiem są w tej powieści same koty. Wiadomo, że to stworzenia boskie i tajemnicze, ale jaki naprawdę mają stosunek do dwunogów? Hm. Można się trochę dowiedzieć z książki, ale jeszcze więcej od samego Kota Mariana. Nie waha się mocno wyrażać swojego kociego zdania. Atutem powieści jest zdecydowanie wartka akcja, osadzona we współczesnych realiach (nowe technologie, młodzieżowy język), wyraziści bohaterowie (Baltazar, Konrad, Amelia, Kaśka, Podolak, Żywioł itd.), wyważona ilość grozy i komizmu. Gdy dodać do tego pełne sarkastycznego humoru uwagi Kota Mariana, mamy naprawdę niezłą całość.
I jest jeszcze Wrocław. Dla mnie – jako wrocławianki – to, że akcja powieści toczy się w moim rodzinnym mieście, jest dodatkową zaletą. Nie widzę przeszkód, by na przykład powstała gra miejska na jej podstawie – kilka ciekawych miejsc będzie można w ten sposób poznać lub zobaczyć całkiem na nowo. A to znaczy, że książka ma potencjał, nie tylko jako współczesna (ale i rozwijająca wyobraźnię) opowieść dla młodzieży.”
Recenzja: Olga Szelc, Wrocławski portal