fbpx

Reakcja łańcuchowa: katastrofa czy dobra zabawa?

“Sobota to najlepszy dzień na zabawę.”

„Takimi słowami rozpoczyna się książka Flora i Machina-Lawina. To zapowiedź przygody, która stopniowo rozwija się wraz z przewracaniem kolejnych stron opowieści. Na początku towarzyszymy Florze i Kacprowi, bohaterom książki, przy budowie sklepu z zabawkami, następnie wspólnie zwiedzamy zoo, po to by już za chwilę przenieść się do teatru, który bardzo szybko przemienia się w kręgielnie… Obserwując tempo przemian i modyfikacji, które pojawiają się jedna za drugą, czytelnik musi się zgodzić z mamą, która wchodząc do pokoju, spontanicznie komentuje sytuację słowami “odczuwam niepokój, gdy widzę ten pokój!” Nie stopuje to bynajmniej pomysłowości ani Flory, ani Kacpra. Bohaterowie już w chwilę po wyjściu mamy zwiedzają Sawannę i Afrykę pędząc pociągiem przez kolejne stacje.

Historia zmienia się co chwila, a każdej zmianie towarzyszą kolejno dokładane elementy. I już nie tylko mama odczuwa niepokój, ale i babcia zauważa bajzel, tata ostrzega przed psotami, które zwiastują kłopoty, a dziadek to i nawet w tym całym zamieszaniu dostrzega zagrożenie uruchomienia maszyny Rube Goldberga czy inaczej mówiąc: Machiny-Lawiny! Jakkolwiek by nazwać tą sytuacje zmierza ona wprost do katastrofy! (…)

Dzięki propozycji dziadka okazuje się, że można Machiny-Lawiny nie tylko uniknąć, ale i ją samodzielnie zbudować w taki sposób, aby jej efekt nie następował z zaskoczenia, a był celowo wywołanym doświadczeniem. Jeśli chcecie sprawdzić o co chodziło dziadkowi – przeczytajcie książkę. Znajdziecie w nim pomysł nie tylko na ogarnięcie dziecięcej wyobraźni, ale i na kreatywne jej przetworzenie i wykorzystanie.”

Przeczytaj CAŁĄ RECENZJĘ.

Powrót