„Walizka pełna marzeń”- wakacje można mieć w każdej chwili! Z odpowiednią lekturą :-)
„Bohaterką tej książki jest dziewięcioletnia Zuzia, która przeprowadziła z rodzicami udane rokowania dotyczące zakupu rolek i oto, wraz z tatą, idą w kierunku sklepu sportowego. Tu mamy zwrot akcji – Zuzanna widzi w witrynie walizkę, o jakiej podświadomie zawsze marzyła. To, co wyróżnia ten sprzęt i sprawia, że także inni przechodnie zatrzymują wzrok, to kolor (bordo metalik), kształt (Empire State Building), napis („See you in Manhattan”), wymiary (mała kabinówka), a przede wszystkim cztery kółka, co czyni walizkę niezwykle zwrotną! Tu muszę wtrącić uwagę prywatną, że w pełni podzielam zachwyt Zuzanny, sama bowiem, jako osoba dużo podróżująca, cenię walizki czterokołowe jako bardziej mobilne i sama taką posiadam. Oczywiście w tym momencie zakup rolek zostaje odłożony ad Calendas Graecas, a rozpoczynają się negocjacje z szefem Tatabanku, bo cena walizki jest wyższa niż planowanych rolek. Okupiona zgniłym kompromisem i licznymi ustępstwami umowa zostaje zawarta i teraz pozostaje tylko zmierzyć się z reakcją mamy, ale to już po powrocie do domu. Od tej chwili to już nie Zuzia, lecz walizka będzie główną bohaterką książki. Wraz z nią ożywają zabrane w podróż do Gdańska (uwaga – do Gdańska, a gdzie czterokołowa podróżniczka trafi, o tym za chwilę) liczne gadżety, bez których Zuzia nie może się obyć. Należą do nich: notes, długopis, tiulowa spódniczka na specjalne okazje i oczywiście smartfon.
〰〰〰
Kolejny zwrot akcji, który nastąpi na lotnisku, uniemożliwi Manhattance (tak Zuzia nazywa swoją nową zdobycz) wejście na pokład. Wszystko przez scyzoryk, który brat nieopatrznie schował do kieszeni, a co wychwyciły czujniki. Ponieważ plecak Bartka już odjechał na taśmie, scyzoryk wędruje do walizki, a ona sama do luku. Czy myślisz, czytelniku, że to koniec? Otóż nie, uszkodzona podczas ładowania bagaży nalepka z kodem kreskowym skieruje Manhattankę nie do Gdańska, ale za ocean, gdzie pozna uroki „macierzy”, czyli Manhattanu. Akcja toczy się w dwu planach narracyjnych, śledzimy perypetie walizki przerzucanej z jednego magazynu do drugiego, zagrożenia licytacją, odnalezienie drogi na lotnisko im. Kennedy’ego, wreszcie powrót do Polski i to w kabinie biznesowej.
〰〰〰
W planie drugim towarzyszymy Zuzi w samotnych wędrówkach po plaży, widzimy, jak brak smartfona ożywia jej wyobraźnię literacką, otwiera dziewczynkę na spotkania i kontakty z innymi ludźmi, dzielimy jej radość, gdy wreszcie dotrze kurier z oczekiwaną przesyłką. Nie można wykluczyć, że czytelnicy w wieku Zuzi rozpoznają takie podróżnicze realia jak zgubiony bagaż i obecność na lotnisku psów szkolonych w wykrywaniu narkotyków. Liliana Bardijewska w swojej twórczości często ożywia i personifikuje na pozór martwe przedmioty i nadaje im ludzkie cechy. W ten sposób stają się one pełnoprawnymi członkami społeczności, zwłaszcza gdy zachowują się jak ludzie. I tak, walizka może wirować niczym baletnica i w sytuacji nagłej zrywa się na równe kółka, bluzka załamuje rękawy, pod legginsami uginają się nogawki, tiulowa spódniczka rozdziera się wniebogłosy, latarka nerwowo migocze, a smartfon się zawiesza. Jednym słowem – wszyscy żyją! To, co może się szczególnie spodobać czytelnikom, to współczesna rzeczywistość, to całe „zanurzenie” w wirtualne uwarunkowania, lajki, selfie, media społecznościowe, tym żyje obecnie młoda generacja. Mnie osobiście uderzyło, jak autorka pokazuje relacje rodzinne, partnerstwo w wychowaniu, negocjacje zamiast rygoru, a zarazem empatię i wzajemne zrozumienie. Książka ma pozytywne zakończenie, bo po udanej ucieczce z magazynu na lotnisku i przelocie nad miastem, które nigdy nie śpi, Manhattanka wraca szczęśliwie do właścicielki. Pełna humoru i dowcipu sytuacyjnego, z pewnością spodoba się szczególnie dziewczynkom w wieku bohaterki, może być też (wakacyjny temat) atrakcyjną nagrodą na zakończenie roku szkolnego.”
〰〰〰
Przeczytaj CAŁĄ RECENZJĘ.
Zobacz książkę: https://dwukropek.com.pl/ksiazki/walizka-pelna-marzen/