„Złodziejski węzeł” – tak się powinno pisać dobre książki!
„Podejrzewam, że tym z Was, którzy znają serię „Greenglass House” nie muszę już nawet jakoś specjalnie polecać czwartej, najnowszej części, która miała premierę w tym tygodniu. Wiem z autopsji, że to dziecko, które raz wpadło do Nagspeake, będzie tam chętnie zaglądało przy każdej możliwej okazji. Natomiast tym z Was, których pociechy nigdy nie zapuszczały się do miasta pełnego przemytników, złodziei i różnych innych typów spod ciemnej gwiazdy, gorąco polecam świetną powieść detektywistyczno- przygodową, dla czytelników 8+ (choć celowałabym w 9 a nawet 10+ bardziej) – Złodziejski węzeł, autorstwa Kate Milford.
〰〰〰
Jak już wspomniałam, jest to kolejny tom serii, której jestem patronką, „Greenglass House”, ale- co ważne- jeśli tak będzie Wam po drodze, to spokojnie możecie od niego zacząć, bo to zupełnie nowa przygoda, a z poprzednimi częściami łączą ją jedynie luźne nawiązania czy część postaci. Swoją drogą uważam, że ten tom jest najlepszy. Przeczytaliśmy go w trzy wieczory, nieco przesuwając godzinę, o której Stifler zwykle kładzie się spać, ale na swoje usprawiedliwienie mam, że naprawdę ciężko się oderwać.
〰〰〰
Tym razem przenosimy się do wyjątkowo miejsca Nagspeake, do Wolnej Strefy, w której schronienie znajdują ludzie z kryminalną przeszłością. Wolną Strefę zamieszkuje także rodzina Hakelbarend, z dzielną i sławną kapitanką Barbarą na czele. To właśnie do niej i jej męża, Petera, zwraca się o pomoc agent celny, Emmett. Pragnie on ustalić sprawcę porwania jedenastoletniej dziewczynki, córki lokalnego polityka. Świadkiem rozmowy Emmetta z Barbarą i Peterem jest ich córka, Marzana, dziewczyna bystra i ciekawa świata, ale przede wszystkim znudzona spokojnym życiem w miasteczku. Żądna przygód postanawia na własną rękę przeprowadzić śledztwo w tej sprawie, angażując do pomocy bliższych i dalszych znajomych: najlepszą przyjaciółkę Niallę, świetnego stratega i obserwatorkę Emilię, genialnego „czarodzieja” J.J.-a i znawcę kryptografii, steganografii i kamuflażu.
〰〰〰
Osobiście mam bardzo plastyczną wyobraźnię, a moi synowie odziedziczyli ją po mnie, ale tak naprawdę nawet czytelnik kompletnie jej pozbawiony nie straci nic na klimacie tego niezwykłego miejsca, w które przenosi nas autorka, bo największą zaletą Kate Milford jest to, że maluje ona słowem. Czytając, nie sposób nie widzieć każdej postaci, każdego zakątka i każdego detalu. Każdej sytuacji i emocji jej towarzyszącej. To cudownie ułatwia wczucie się w akcję i przepłynięcie przez pięćset stron w mgnieniu oka i z wypiekami na twarzy, przeżywając przygodę w najlepszym stylu, z licznymi zwrotami akcji.